sobota, 26 grudnia 2015

Co było, choć nie jest, pisze się do „życiówki”!




             Święta, święta i po świętach. Za parę dni skończy się rok 2015. Czas więc na podsumowania, a jest co podsumowywać. Wkroczyłam w ten rok z 312 gatunkami, zostawiam go za sobą z 319. Dużo? Mało? Dużo!!! Gdy przekroczy się magiczny próg „300”, każdy gatunek jest na wagę złota. Zaczęło się w marcu od pelikana kędzierzawego, a skończyło na początku listopada na bernikli obrożnej i to na naszej opolskiej ziemi! Spełniło się jedno z moich ornitologicznych marzeń – byliśmy po raz pierwszy z Tomkiem na Lubelszczyźnie i tam widzieliśmy „mszarnego” i gadożera! Wspaniały prezent na 10-tą rocznicę ślubu! Złamała się też zła passa, klątwa „branty”, gdyż najrzadsza gąska na Śląsku dołączyła wreszcie do mojej listy.
Stało się to za sprawą Mariana Domagały. O tym, że widział berniklę obrożną na Otmuchowie dowiedziałam się niestety dosyć późno, dawno po fakcie, ale Tomek pocieszał mnie, że i tak ptak był widziany tylko w locie. Czas na gęsi był bardzo dobry, wędrówki, przeloty, a pogoda jak marzenie. Właściwie to wiatr się wzmagał, a nad morzem ostrzeżenia o sztormach i piękna obserwacja burzyka szarego. U nas też wiało, ale za to słońce świeciło i nie było zimno. Marian zostawił nam znaki na ziemi, żebyśmy wiedzieli, z której strony obserwował pokaźne stadko gąsek. Bernikle białolice łatwo jest „wyhaczyć”, ale obrożna to mała gąska. Mieliśmy jednak szczęście, Jest! Piękna! Mała czarna! Maciek, jego dziewczyna Sylwia, Marian i mój Tomek – wszyscy ją widzieliśmy. Udało mi się zrobić zdjęcie stada, co prawda nie ma na nim „branty”, ale są dwie „leukopki”. Wspaniały dzień!






Rok 2015 dał mi 8 nowych gatunków. Pisałam już, że najbardziej cieszę się z puszczyka mszarnego i bernikli obrożnej, ale nie mogłabym zapomnieć o niespodziankach! Największą z nich, o której z pewnością żaden ptasiarz nawet nie pomyślał, była obserwacja pierwszej dla Polski białorzytki saharyjskiej. KOSMOS! Były oczywiście nerwy – czas uciekał, a ona odleciała gdzieś do lasku, ale odnalazła się, poprawiając nam wszystkim humory. Dwa nowe ptaki z mojej „życiówki” obserwowałam w pobliżu Opola: wspomnianą już berniklę obrożną (Otmuchów) i rybitwę popielatą (Nysa), co upewniło mnie w przekonaniu, że nasze województwo naprawdę ma potencjał. Na zaroślówkę, czaplę modronosą i pelikana kędzierzawego też nie musiałam jakoś bardzo daleko jechać – ulga, ale już tak łatwo nie będzie. A jakie plany na 2016 rok? Może być pięknie – został jeszcze ural, który spędza mi sen z powiek już od wielu lat, wydrzyk ostrosterny – wstyd, że nie udało się go do tej pory zobaczyć podczas „seawatchingu”, no i kolejne ornitologiczne marzenie – głuszec. Uciekły mi w tym roku dwa żwirowce, przydałoby się z nimi zmierzyć. Oby pojawiły się tu i ówdzie amerykańskie gatuneczki: markaczka czy świstun. No i oczywiście niespodzianki, których nikt się nie spodziewa.
Zima na razie marna, bez śniegu, z temperaturami koło 10 stopni powyżej zera. A ja wciąż mam przeczucie co do sowy śnieżnej tej zimy. Czyli góry, morze, bardzo chciałabym odwiedzić znowu Biebrzę, tak dawno tam nie byłam, tęsknię. I jeszcze Ujście Warty – dziewicza to dla nas kraina, nieodgadniona, trzeba się tam wybrać. Pożyjemy, zobaczymy… Najpierw dzieci wyleczymy.